środa, 27 marca 2019

Galanteria dla psich brudasów - brudooporne Weehee

Większość z nas, cieszy się, że za oknem coraz fajniejsza pogoda... Słońce pojawia się coraz częściej, a słupki rtęci wkraczają na wyższy poziom! Wszystko budzi się do życia, coraz bardziej zielono!

Aczkolwiek, wiosna niesie za sobą też brudniejszą stronę mocy. Zarówno roztopy, jak i wiosenne deszcze powodują, że miejscówki spacerowe, są bardziej obfite w kałuże, wszelakie błotka i inne udogodnienia, z których część psowatych bardzo chętnie korzysta.



Takie błotne wspaniałości bywają zabójcze dla pięknych, wypatrzonych i eleganckich obróżek czy szelek naszych piesków. Błoto wnika głęboko w tkaninę, nie zawsze pranie (nawet z wcześniejszym moczeniem) daje radę przywrócić dawną świetność.

Co zrobić w takim wypadku? Jak nie płakać nad kolejną zniszczoną obróżką? Z pomocą przychodzi, bliska memu sercu firma, która tworzy coś idealnego na takie wymagania.
O kim mowa? Przed państwem: 

Firma, która prowadzi Natalia, właścicielka dwóch wspaniałych suczek border collie - Lomo i Iso.
Osoba, z wielką kreatywnością, poczuciem estetyki i smaku. Osoba, która czaruje na taśmach, aby wycisnąć to co najpiękniejsze! I wiecie co? Świetnie jej to wychodzi!

Wyszła na przeciw, wymaganiom stawianym przez psie błotoluby, aby obroża poza względem estetycznym była również praktyczna!
I tak od pewnego czasu, w asortymencie firmy, możecie znależć PIĘKNE, NEONOWE, a przede wszystkim PRAKTYCZNE, BRUDO- i WODOodporne obróżki i smycze ze znanego zapewne wielu osobom materiału Biothane.

źródło: https://www.facebook.com/mymoondog/



Jak widzicie, obróżk ( i smyczki) dostępne są w 4 kolorach. I choć może akurat powyższe zdjęcie, tego nie oddaje, to proszę mi wierzyć. Neon i cudowne nasycenie to miód dla oczu! 

Z informacji technicznych. 
Dostępne kolory: róż, pomarańcz, niebieski i fiolet.






Dostępna szerokość: 25mm
Możliwe zapięcia: klamra - I tu dla osób sceptycznie nastawionych. też wole zdecydowanie półzacisk, ale te klamry są porządne i jeszcze niigdy mnie nie zawiodły. 
Możliwość wyrobienia smyczy: Tak, ale do 180cm, więcej nie da rady, przez wzgląd na wagę. Taśma jest dość ciężka, więc to troche problem przy dłuższych smyczach.



Cena: obrózki: 36-42zł, smyczki: 45-65zł
WAŻNE INFO: dla biothanie, jest możliwość personalizacji przez grawerowanie laserem. Nie mam niestety zdjęcia podglądowego, ale możliwość taka istnieje i jest to super opcja! ( należy doliczyć +10zł )

I to tyle jeśli chodzi o sprawy techniczne... A coś ode mnie?




Dostałam, dwie obróżki jakoś w połowie stycznia. Wiadomo, śnieg, później roztopy, teraz piękne wiosenne błoto (szczególnie, że połowa naszych spacerowych pól jest przeorana i co jak co ale błota nie brakuje). Idealny okres, do testowania. 
Przez te dwa miesiące, były pojedyncze momenty kiedy pieski miały na sobie coś innego. Kto obserwuje nas na facebooku (zapraszam!) albo instagramie ten wie, że zarówno Frugo jak i Maui, uwielbiają taplać się w kałużach. Wpadać w każde możliwe błoto, czy tarzać się w nie najczystszych miejscówkach. Byli idealnym testerami, obroże były sprawdzane, na 1542% . Jak przeżyły testy? A no powiem Wam, że IDEALNIE!



Nic im nie było straszne, błoto, śnieg... więcej błota... Cały czas w niezmienionym stanie...
Lekko przybrudzone, wystarczy umyć szmatką czy gąbką pod bieżącą wodą i znów są jak nowe...







Dla osób zainteresowanych elastycznością materiału. Gdy dostałam obróże, były sztywne, niewyrobione i dość ciężko było je wyregulować. Wystarczyło pare dni na psich szyjach, żeby materiał zrobił się bardziej giętki i plastyczny.
Klamra jest wytrzymała i wytrzymuje nawet mocniejsze zrywy. Nie zawodzi!
Materiał, nie wyciera psiej sierści. O to nie trzeba się martwić. 



Osobiście jestem zachwycona i już czaję się na fiolet do kompletu i smyczki dla całej trójki. (#żegnampierwsząwypłate)
Zbliża się sezon wodowania piesków, obróże z biothane to świetne rozwiązanie na tego typu wypady. Nic nie bedzie namakać, ani zbierać piasku. A do tego wciąż i niezmiennie piękne!
Polecam serdecznie! 



Pozdrawiamy serdecznie Marta i rude pieski!

wtorek, 5 marca 2019

Starcie tytanów czy głupi i głupszy? Przed państwem, retriever kontra border collie




Prośba o porównanie tollera z borderem, jest dość częsta i w końcu zbieram się, aby to napisać...
Pamiętam, że jak miałam już Psikuta i zaczęłam myśleć o drugim psie, to po tym jak obejrzałam zawody DCDC  w Chorzowie, zapragnęłam border collie... Miałam wielkie  WOW, chce to! Pies dla mnie! Będziemy robić frisbee i agility i w ogóle wszystko! I tak mi się udało, że zaczęłam chodzić na spacery borderowe, z tego wykluł się klub frisbee (gdzie dzielnie ciepałam z Psikutem), a ja miałam okazję poznać całkiem pokaźne stado border collie.

Jakże było zaskakujące to, iż okazało się.. że border nie jest wcale tak wspaniały i bezproblemowy jak myślałam na początku... Wydawał się być zbyt dużym wzywaniem jak dla mnie... Wiedziałam, że moge nie podołać...

I w międzyczasie poznałam tollery. Im więcej czytałam, tym bardziej byłam przekonana, że toller (a właściwie nova scotia duck tolling retriever) jest znormalizowaną wersją border collie, w sam raz dla osoby, która chce coś robić z psem, ale może nie podołać hiperaktywności i wzmożonym potrzebom bc (oczywiście, to twierdzenie było oparte na ówczesnym stanie wiedzy wyczytanej z artykułów, forów internetowych itp)... Oczywiście byłoby to zbyt proste i w praktyce jest to troche inaczej ;)

by Alicja Zmysłowska


Teraz, po latach doświadczeń, poznanych dziesiątkach tollerów i borderów, mogę przedstawić Wam swoje obserwacje, jak to wygląda w praktyce. Oczywiście, głównie opierając się na doświadczeniach z Fruczem i Mauim. Od wszystkiego są wyjątki i w każdym aspekcie można znaleźć skrajne przypadki... Ale postaram się w miarę obiektywnie, wyśrodkować kilka aspektów życiowych z tymi osobnikami.

by Alicja Zmysłowska


Rutyna dnia codziennego
Zarówno tollery jak i bc, nie są psami kanapowymi. Potrzebują sporej dawki ruchu i co ważniejsze zajęcia dla swoich szarych komórek. Brak powyższych skutkuje samodzielnym znalezieniem zajęcia, często niezbyt fajnego, destrukcyjnego czy niebezpiecznego. Może ucierpieć wasze mieszkanie, psychika no i przede wszystkim PIES. 
Jednak są dni kiedy jesteście chorzy i jedyne co to śpicie i smarkacie, są dni kiedy macie mnóstwo spraw do załatwienia, albo robicie nie do końca przewidziane nadgodziny... Takie jest życie... Ale co wtedy z pieskami?
Mądry właściciel wie, że pies musi umieć odpoczywać i nic nie robić. Zdarzają się sytuacje, kiedy pies jest uziemiony bo ma poważną kontuzję i nie może latać jak spłoszony dzik.

Jak wygląda nasz zwykły dzień?

Bardzo ale to bardzo przeciętnie! Szybkie 3 spacery na fizjologię. Większość dnia przesypiana... W przypadku mauiego było też sporo klatkowania, bo chłopak ma fantazję, jeśli chodzi o spędzanie czasu wolnego...
W momencie, gdy pracowałam po 12h, rano zawsze starałam się ich zabrać na ok godzinny spacer (praca na 9, wiec nie było dramatu) A w miedzyczasie bawiliśmy się w szukanie piłki ukrytej w trawie... Co zdecydowanie bardziej ich męczyło... Wracali rozładowani z nadmiaru emocji i na spokojnie czekali na mój powrót z pracy.
W dni kiedy jest mniej czasu dla psów, Frugo szuka najlepszego miejsca do drzemki i znika. Psa nie ma. Maui sprawdza 9202930 razy czy aby na pewno nie mam dla niego czasu, podrzuci jakąś zabawke, zaczepia łapą albo jojczy... Zdecydowanie nie jest typem domowego leniwca..


by Alicja Zmysłowska


Ale, żeby nie było! Maui też potrafi nic nie robić! Też potrafi spać całymi dniami i towarzyszyć w chorobie... Niemniej zdecydowanie wymaga więcej atencji niż Frugeł



Procesy myślowe, klikanie, wchodzenie na wyższy poziom wtajemniczenia

Tu warto poruszyć dwie kwestie związane z procesem nauczania. Opanowanie emocji i znoszenie presji. 
Frugo jest tollerem. Kto choć troszkę je zna, wie, że te pieski i trzymanie nerwów na wodzy to dość trudna relacja. I trzeba sporo konsekwentnej pracy, aby temat był ogarnięty. Pobudzony toller to pies w dość sporym amoku, który nie myśli, tylko piszczy (screamuje) i zdecydowanie brakuje mu wtedy połączeń między synapsami. Niemniej, są to psy, które szybko się uczą. Prowadzone mądrze (często pod okiem kogoś bardziej ogarniętego) są w stanie opanować mózg na tyle, że łapią wszystko w mig i robią wszystko pięknie i ładnie!

by Patrycja Kowalczyk

Maui do nauki podchodzi bardzo rezolutnie... Spokojnie ogarnia to czego się od niego oczekuje, myśli nie wpadając w dziką ekscytację. ALE! Jak nie bardzo potrafi wykminić o co kaman, to zaczyna odprawiać taniec dzikich łap. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno trzeba podawać łape i walic tą łapą na wszystkie strony świata.. :D  Na pewno łatwiej do niego dotrzeć, niż do tollera, a sesje klikerowe czy z każdego innego zagadnienia są bardziej stateczne i spokojne 



Presja!
Chcąc czy nie, zwykle jakaś presja się tworzy przy nauce nowych rzeczy. Czasami jest to kwestia zbyt dużej ambicji przewodnika - ale to temat na inny post. Jak to wygląda w starciu toller vs bc?
Frugo jest pod tym względem dość ciekawym przypadkiem. Presje w domu, przy klikaniu czy fitnessach gdy wymagam np, tej konkretnej łapy w tym konkretnym miejscu, znosi bardzo dobrze. NIGDY PRZENIGDY nie zdarzyło mi się, żeby pies się zamknął w sobie, uciekł z płaczem albo nie daj boże odmówił współpracy i kontaktu przez reszte dnia... Małymi ale SPOKOJNYMI kroczkami jestem w stanie z nim przepracować dane zachowanie i ma to ręce i nogi.
Gorzej, gdy w grę wchodzi piłka lub frisbee. Samo pojawienie się tych przedmiotów przełącza psa na tryb high emotion. Zaczyna się mamlanie, uciekanie z zabawką, nerwowe jojczenie i już wcześniej wspomniane niestykanie w synapsach. Ten problem opisywałam Wam już dawno temu, rzecz, przez którą płakałam, klęłam i miałam ochote to wszystko rzucic w pizdu... 
Czy nauczyłam się nad tym pracowac? tak! Czy po 7 latach z tollerem potrafię dopasować przebieg treningu, poziom emocji itp itd do psychiki psa? również tak!
Najwazniejsze, to spuscić troche z psa przed treningiem właściwym. Zrobić kilka ćwiczeń na myślenie. Jak nie wychodzi, cofnąć się o dwa kroki, albo zrobić kilka powtórzeń z totalnego pewniaka, żeby pies odbudował swoją pewność siebie.. I tym sposobem, udaje mi się przećwiczyć coś trudniejszego, z czym tollerzy móżdżek nie zawsze sobie radzi.




O borderach mówi się wiele... W tym to, że są wrażliwe. I fakt, jest tak. Spotykałam bordery, które przy zbyt dużej presji odchodziły i mówiły "wiesz, przyjde później, jak już bedzie fajnie" . Zbyt duża presja dla wrażliwego pieska, może być mocnym uderzeniem, dla relacji z właścicielem. 
Ja, trafiłam na pieska, który jest BETONEM. Betonowa płyta! Robimy ok? O coś nowego ok? Mame, nie ogarniam.. Spróbujemy jeszcze raz? Ok?! SUper?! róbmy! Tak to wygląda z merle pieskiem. Nie wyjdzie? Trudno, spróbujemy jeszcze raz.. Znow nie wyszło? Mame ogarnij się i do przodu...  I pod tym względem robota z  tym chłopakiem jest super fajna!



Zdrowie
Tollery to rasa, statystycznie zdrowa... Większych problemów zdrowotnych nie odnotowuje się zbyt często. Wśród przedstawicieli rasy zdarza się dysplazja czy choroby autoimmunologiczne, niemniej nie jest to coś nazbyt powszechnego, co można spotkać na każdym kroku.
Frucznik był jest ( i mam nadzieję bedzie) okazem zdrowia. Od 7 lat, jego najpoważniejszym schorzeniem było zapalenie stawu skokowego. Nie miewa rewolucji żołądkowych ( żołądek z kamienia, nic mu nie szkodzi), nie przeziębia się, nie ma alergii.. Wizyty u weterynarza zwykle tylko po to żeby odbębnić obowiązkowe szczepienie...

Bordery niestety są narażone na więcej chorób. Oczywiście część ryzyka spada, gdy mamy pieska po przebadanych rodzicach, a coraz więcej odpowiedzialnych hodowców robi wszelakie testy, aby to ryzyko zmniejszyć. Procent zachorowań, może być większy, aczkolwiek też populacja jest dużo większa. Bo nie oszukujmy się ... Różnica w liczebności rudych i bc jest duża! Jeśli spojrzeć na Mauika, to jest troche bardziej wrażliwy żołądkowo. Ale tez na co dzień nie mamy problemów. Sporadyczne, całe szczęście!

Pielęgnacja
Obie rasy, nie są zbyt wymagające jeśli chodzi o pielęgnację sierści. Porządne czesanie w okresie linienia, przycinanie psich skarpetek, w przypadku tollera dodatkowe ocieplacze na uszach. I to w sumie tyle. Sporadyczna kąpiel, gdy utytłają się na amen. Zaletą obu sierści jest to, że szybko schną, a błoto pięknie się z nich wykrusza. W porównaniu do dziadka Psikuta, który wode chłonie jak gąbka i nie chce jej oddać, jest to bardzo miła odmiana...
W przypadku moich dwóch osobników, Frugo wymaga więcej czesania. Ma zdecydowanie więcej podszerstka. I np jakiś miesiąc temu, leciały z niego dosłownie zbite kępki podszerstka, a z Mauiego nic. 

Regeneracja po wysiłku
Staram się, aby moje psy były w dobrej kondycji. Odpowiednia waga, mięśnie i brak zbednego tłuszczyku na żebrach. 
Wiadomo, że wiosna-jesień to okres zdecydowanie bardziej intensywny. Więcej biegania, treningów, pływania... Jak na takie rewelacje odpowiadają moje futra?
Frugo po każdej z aktywności, idzie spać, odpoczywa. Na drugi dzień jest w dobrej formie, ale też nie ma wzroku "mame, chodzmy jeszcze hasać" :D 
Maui, zwykle po wysiłku pada jakby ktoś kabel od zasilenia odłączył. Zwykle już w aucie śpi. Wraca do domu i też się kładzie.. Ale na drugi dzień, totalnie nówka sztuka, jakby dzień wcześniej był trzymany w klatce w piwnicy :D if you know what I mean.
Wiem, że dla Fruczka np 2 dniowe seminarium frisbee jest porzadnym wysiłkiem i po takim weekendzie jest dużo spokojniejszy...
Maui jeszcze ma takie wypady przed sobą, ale myśle, że nocka na spanie mu wystarczy i będzie znów gotowy do dziczenia... 



Pieski kontra reszta świata
Szykując się na tollera wyczytałam, że to pieski raczej z dystansem do obcych.. Nie tak wylewne jak golden czy labrador... EKHM przepraszam Frugo, jesteś rudym goldenem... Dlaczego tak mówie?
Bo Frugo kocha, KAŻDEGO! Kocha, każdą osobę, która zwróci na niego uwagę.. Dzieci szczególnie... Uwielbia małe homo sapiensy i jakby mógł to obracałby się tylko w takim towarzystwie! Nieważne czy niemowlak, mały 2 latek czy dziecko w wieku szkolnym... Kocha każdego! Z dorosłymi podobnie... Jedyne co go przeraża, to ludzie przebrani za coś... Małe braki w socjalu... 



Maui ma jakiś problem do połowy społeczeństwa. Nie jest fanem, nie gliździ się do każdego, nie próbuje nawiązywać przyjaźni. Połowa społeczeństwa ( bez wyraźnego schematu) po prostu mu się nie podoba. I w przeciwieństwie do Frucznika nie jest ani troszkę fanem dzieci. Całkowicie i bezgranicznie akceptuje jedynie mojego bratanka.  I nie mam mu tego za złe. Nie musi pałać miłością do każdego. Szkoda tylko, że niektórzy rodzice nie potrafią pojąć, że podchodzenie do piesków bez zgody właściciela nie jest super. "Ale jak to nie lubi dzieci? Przecież taki ładny!"




I tak oto, przedstawiłam Wam starcie tytanów w kilku aspektach życia... Jeśli jest jeszcze jakiś punkt, o którym chcecie poczytać, dajcie znać! Uzupełnie! 
Mam nadzieję, że post się podoba i właśnie czegoś takiego oczekiwaliście! Szczerze mówiąc, było to do napisania trudniejsze niz myślałam, bo nie bardzo wiedziałam z której strony do dziabnąć :D 
Tak czy siak!  Ciężko powiedzieć która rasa lepsza/gorsza. Są bardzo różni i każdy ma swoje wady i zalety... Szukając psa, poznajcie rase, spotkajcie się z innymi właścicielami, rozmawiajcie i pytajcie! To najlepszy przepis na dobre dopasowanie pod siebie psiaka ;)
Pozdrawiamy Was serdecznie! Buziaki!



by Natalia Żyłowska











                   
by Natalia Żylowska

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Studiowanie a posiadanie psa

Jestem OKROPNA!! Ten post miał się pojawić sto lat i jeden dzień temu... Biję się w pierś, kłaniam nisko i przepraszam. Ale o to i jest! Napisałam! I mam nadzieję, że się Wam spodoba!



Często na psich grupach facebook'owych pada pytanie: "Czy jak pracuję to mogę wziąć szczeniaka? , "Ile szczeniak może zostać sam? " Jak pogodzić pracę/szkołę z posiadaniem psa? "
Temat przewija się często i natchnął mnie do napisania posta właśnie w tym temacie...

A dlaczego sądzę, że mogę sensownie się wypowiedzieć? Bo oba młodsze psy, zarówno Frugo jak i Maui, byli brani w okolicy początku studiów. Więc temat jest mi bardziej niż bliski.

Zawsze, ale to zawsze niejako bawi mnie stwierdzenie, że piesek to nie może być za bardzo sam, że potrzebne mu dużo ruchu i zajęcia (szczególnie w krainie border collie ) i generalnie jak mieszkasz w bloku i masz pracę na cały etat, to kup pluszaka, a nie psa, bo tylko zrobisz mu krzywdę.

Ciekawostka to... Bo jeśli tak faktycznie jest, to przykro mi proszę państwa, ale musicie oddać swoje pieski. Bo to wbrew fizyce! Bo jeśli wierzyć w co mówią, przeciętny właściciel aktywnego piesła, jest bezrobotnym (ale mającym za co utrzymać psa - nie wiem spadek, zasiłki, wygrana w lotto), mieszkający w wielkim domu z ogrodem człowiekiem...  Bo człowiek pracujący, niestety nie ma tyle czasu.
Szach Mach ateiści! Otóż jesli tak by było, 90% posiadaczy psa nie mogłoby go mieć. Czas obalić teze pt "Praca / nauka są totalnym argumentem przeciw posiadaniu psa"

Czy da się pogodzić np studia z posiadaniem psa, szczególnie szczeniaka? Oczywiście że tak!
Sytuacja taka jest dość trudna i wymagająca... Ale halo! Przecież ten piesek był waszym marzeniem! I dużo zrobiliście żeby go mieć u siebie! Prawda? No raczej! Więc wystarczy odrobina samozaparcia, organizacji czasu i niejednokrotnie wsparcie rodziny/przyjaciół i cały mały koszmarek jest do ogarnięcia...
Zapytacie ALE JAK?! Otóż już wam wszystko tłumaczę! Skupiam się głównie na tematyce studia vs szczeniak, bo ta perspektywa jest mi najbliższa



Wiadomo, że są kierunki mniej i bardziej wymagające. Plan bywa bardzo różny. Są dni kiedy masz jeden nieobowiązkowy wykład, ale są też dni, że nie masz czasu zjeść obiadu bo okienka mają 15 min i siedzisz na uczelni od 8 do 17 albo i dłużej.

Ja studiowałam na ŚUM, który jest osobną galaktyką i mało ma wspólnego z naszą rzeczywistością. ŚUM rządzi się swoimi prawami...
Pierwsze podstawowe prawo: z śumem się nie walczy, jego się akceptuje.
Zarówno na pierwszych jak i drugich studiach, początki były okropne jeśli chodzi o plan. Całodniowe zajęcia i krótkie okienka, a zajęcia zwykle kawałek od domu. Kawałek na tyle duży, że ciężko było wrócić chociaż na chwilę żeby wyprowadzić psa.

Początki ze szczeniakiem są absorbujące i nie ma co ukrywać klatka jest narzędziem bardzo pomocnym. Uczysz psa klatkowania, zamykasz na jakis czas i nie martwisz się, że szczeniak zje nową kanape albo nie daj boże kabel podpięty do gniazdka... Wszystko super. Ale jak masz zajęcia 10h, to zostawisz 8 tyg berbecia na tak długo w metalowym karcerze?





U mnie było tak, że Frugo miał 5 mscy jak zaczęłam drugie studia. Był już lepiej ogarnięty, dłużej wytrzymywał no i była mama, która po pracy go zabierała na spacer. Ten etap był spoko. ogarnęliśmy bez żadnego problemu.

Przy Mauim nie było już tak kolorowo. Bo zaczęłam rok akademicki i 2 tyg pozniej odebrałam merle pomiot szatana, który jak tylko przymknęłam drzwi do klatki darł się w niebogłosy.


I tutaj element zbawienny numer 1 - wspaniali znajomi i rodzina, którzy wspierali mnie w tych trudnych chwilach...
Studiowałam pielęgniarstwo, a tam zajęcia zaczynają się o 7, tak jak dyżur w szpitalu. I tu wielkie pokłony, do babci merle potwora - Patki, która przyjmowała go codziennie o 6:30 i zajmowała sie nim, gdy ja poznawałam tajniki wkłuć, opatrunków i podłączania kroplówek! Jeśli macie taką osobę, na którą możecie liczyć w tym okresie - dobra wasza! Będzie wam dużo dużo lżej!
Czasem nie jest to opieka na pełen etat, a np krótkie wyjście na spacer w czasie waszej nieobecności. I to też jest super sprawa!

Punkt drugi: właściwa organizacja czasu.
Zajęcia trwają od 8 - 17 ale w międzyczasie macie całkiem sensowne okienko. Znajomi jadą na obiad do galerii albo przesiadują w akademiku, a wy? Pakujecie szybko manatki i biegusiem do domu, bo papi czeka. Super sprawa jak jesteście mobilni, to bardzo ułatwia sprawę. Komunikacja miejska to już troche wyższy level ale też się da! 
Rozpisz sobie dokładnie plan, gdzie i w jakich godzinach zajęcia. Ewentualne okienka. 

Punkt trzeci: zorientuj się, czy aby wykład ogłaszany jako obowiązkowy, serio jest obowiązkowy.
Mi się zdarzało, że często to była ściema. Co gorsza, zdarzały się sytuację, kiedy wykładowca zapomniał, albo miał coś ważniejszego i nie dotarł na owy wykład. Jak tylko nie musiałam, biegusiem wracałam do domu.

Punkt czwarty: kładź się wcześniej i wcześniej wstań.
Dlaczego? Aby móc na porannym spacerze, choć minimalnie zmęczyć swojego małego potwora. Zabierz go na dłuższy niz 3 minutowy fizjologiczny spacer. Zrób z nim chwilę zabawy węchowej. Pobaw się z nim. Każdy szczeniak jest inny i różne ma potrzeby. Ale zmęczenie jest zawsze przychylne spokojnemu oczekiwaniu na powrót właściciela do domu.



Punkt piąty: bądź eskpertem od gryzaków, kongów i innych zapełniaczy czasu. 
I ta wiedza przydaję się nie tylko podczas Twojej nieobecności, ale także gdy uczysz się do sesji, albo tworzysz prezentację swojego życia, albo piszesz magisterkę. Odpowiedni gryzak zajmię Twojego szczeniaczka, da Ci chwilę wytchnienia, a Twoje neurony bedą mogły się skupić na tym czym powinny.

Punkt szósty: naucz go, że nie zawsze trzeba być w stu procentach aktywnym.
Wiadomo, na to trzeba czasu. To nie jest kwestia jednego dnia, a okres szczeniaczkowy rządzi się swoimi prawami. Ale pamietaj, nauka wyciszenia to bardzo wazna umiejętność. Zaznajomienie się z nią i przyswojenie, będzie owocowało w przyszłości.



Nie ma nic gorszego niż pies, który bez jednego dłuższego spaceru dziennie biega po ścianach, zaczepia, gryzie i nie może znaleźć sobie miejsca.


Powiadam Wam szczerze, posiadanie szczeniaka w czasie studiów jest całkowicie do ogarnięcia. Nie zniechęcajcie się od samego początku. Nie jest to proste, nie bede Was tu oszukiwać. Wymaga dobrej organizacji, konsekwencji, odrobiny poświęcenia i dużego samozaparcia. Ale satysfakcja jest ogromna!

fot. Natalia Żyłowska


Jeśli macie jeszcze coś do dodania w temacie piszcie w komentarzach! Jestem pewna, że są osoby które skorzystają. Bo nauka na bazie doświadczeń ( nie tylko swoich) jest najlepsza!

Do zobaczenia! Silne postanowienie pisać częściej zostało właśnie wprowadzone w życie!