sobota, 2 marca 2013

Dorastający toller. czyli o kilku koszmarkach dnia codziennego...

_MG_6611

Szanowny pan toller za 2 tygodnie kończy 11 miesięcy. I jak to zwykle w życiu bywa nastąpił ten okrutny okres.. A mianowicie NASTOLETNI BUNT i BURZA HORMONALNA. Coś czego boi się chyba każdy właściciel szczeniaka..
Frugo ostatnio jest małym diabłem. Co prawda nie cały czas, bo ma przebłyski geniuszu.. ale kabelki dość często jednak nie stykają i tu zaczynają sie schody.
I tym oto sposobem postanowiłam sporządzić małą liste.. czyli kilka koszmarków dnia codziennego..
1. scream&shout czyli niech całe miasto wie, że ide, a mama nie pozwala mi się przywitać z pieskiem idącym kawałek dalej...
Może nie wszyscy wiedzą (ba, raczej mało kto o tym wie) ale tollerki mają taką jedną specyficzną cechę. A mianowicie przy większym podjaraniu i podekscytowaniu wykonują tzw scream. Czyli bliżej nieokreślone połączenie wysokich/piskliwych/przerażających dźwięków. 
No i tak oto moje małe rude stworze tak właśnie wykonuje dziką symfonie von Tollera do przechodzących obok piesków, kiedy ja niekoniecznie chce żeby do nich podchodził. Dostąpienie do sfery uwagi chłopaka w tym momencie graniczy z cudem, nie działa piłka/szarpak a nawet jedzenie..
Tak więc musimy to zwalczyć, bo widok przerażonych ludzi i psów przy screamującym tollerze może i jest ciut zabawny (tzn w przypadku ludzi) ale jest to strasznie uciążliwe..

2. mamo wołaj mnie wołaj.. ale ja nie przyjde.. bo w sumie.. bieganie wszędzie jest fajniejsze
Smutne to i przykre, ale to co kiedyś było atutem naszego teamu umarło. A przynajmniej powinno się znaleźć na oddziale intensywnej terapii. Frucznik sprawdza moją cierpliwość.. ile będe go wołać.. co będzie jak nie przyjdzie po raz kolejny.. co się stanie jak jednak raczy do mnie przypatatajać.. Przywołanie kuleje szczególnie przy większej ilości psów.. na szczęście przedwiośnie nadeszło.. wiosna już prawie prawie.. więc coraz więcej spotkań, spacerów i treningów! Będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi :]

3. pobawmy się w kotka i myszkę.. czyli aport
A tu występuje sinusoida Frugosa. Czyli.. hmm w poniedziałek będe najlepszym aporterem na świecie.. będe ci wpychał szarpak w ręce.. piłke oddam do ręki a z frisbee wróce z prędkością światła. Nadchodzi wtorek przechodzimy na ciemną strone mocy.. 
- co do mnie mówisz? przynieś? aport? ale co to znaczy mamo? aaa! mam biegać w tą i spowrotem z ucieszonym ryjcem, nie reagować na wołanie  i udawać głuchego? dobra! uwielbiam to!!!
I tak oto jednego dnia chwale psa pod niebiosy, a kolejnego chce go oddać jakiemuś przechodniowi. Szukam złotego środka może w niedługim czasie go odnajde :D

4. pobawmy się w latawce.. ja biegam ty jesteś latawcem.. czyli hardcorowe spacerowanie.
Frucznik ciągnie jak koń! dosłownie.. dlatego też ma taki pseudonim. Jest koniem w całej okazałości a ja czuje sie jak wóz :P To jest chyba nasze utrapienie od zawsze :D Ale tu znaleźliśmy złoty środek.. na dłuższe spacery na smyczy mlody jest zaopatrzony w kantarek  i idzie się z nim jak marzenie. Co prawda przeszkadza mu to ustrojstwo, ale mnie nie boli każdy mięsień na ręce, więc myśle że i on się przyzwyczai..

5. Nieufność do obcych? A co to takiego?
Tu mogę mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie.. Za młodu Frugo poznał milion osób przebywając ze mną  w pracy, kazdy wymiział.. pozachwycał się i zostawił znamie w rudej psychice. Brak ograniczeń w kontaktach z obcymi spowodował że Frugo kocha każdego kto na niego spojrzy, cmoknie a jak już zawoła pogłaska albo (o chwała boże) da jedzenie to jest euforia ponad wszystko. Ciężko to przepracować.. gdy ludzie nie rozumienią..  stwierdzenia "proszę go nie wołać" albo cos takiego.. Może założe mu kaganiec? Będą się go bali? I don't think so..

I tym oto sposobem przedstawiłam 5 największych koszmarków dnia codziennego z życia z dorastającym Frugiem. Mam nadzieję że szanowni czytelnicy dotrwali do końca wywodu! I mam nadzieje ze wraz z większą ilością spacerów, spotkań psich i treningów rudy móżdżek zatrybi i wszystko będzie cacy!
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie! i cieszmy się! wiosna przyszła!

11 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba w jaki sposob piszesz bloga:) Na pewno ogarniecie tollerkowy bunt - powodzenia !

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój pies też ma ostatnio problemy z ogarnięciem się, ale przede wszystkim przy innych psach...:/
    Może i my do wiosny skombinujemy kogoś do spacerowania......:(
    A co do wołania psa przez innych ludzi.. jest to okropne ! Tylko do parku wyjdziesz z psem, ot tak, poćwiczyć w rozproszeniach, to zaraz jakiś człowiek drze się na całego ryja " piieeessskuu ! Ależ ty piękny ! " i jeszcze przy tym cmoka i gwiżdże...Idiots. Idiots everywhere.
    Hm.. można zrobić taką notkę na blogu o tym, żeby ludzie nie wołali cudzych psów... ba ! Nawet na fejsie ! Jest to strasznie wkurzające......Czasami to po prostu podjeść do takiego człowieka i dać mu.. w mordę. :) Ależ ja brutalna xP

    Pzdr., :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam teraz szczeniaka 4-ro miesięcznego i zabieram ją w różne miejsca najczęściej do PKA to takie miejsce, gdzie jest pełno ludzi. Jedni się nią zachwycają drudzy nie zwracają uwagi. Myślę, że ona w ten sposób nauczy się, że nie każdy człowiek ją kocha.
    A co do cmokających ludzi, akurat to mnie nie rusza, bo psy nauczyłam reagowania na imię na gwizdy, świzdy i inne pierdoły nie reagują. Ale nie raz miałam sytuację kiedy to ktoś wyciąga rękę do psa, a potem drze się do mnie, że mam niewychowanego kundla, bo chciała go ugryźć. No przepraszam, ale jak człowiek nie spytał to nie wie, że mój pies był bity i jak ktoś wyciąga rękę to się nadzwyczajniej boi i broni... Jednak najbardziej denerwujące są matki z małymi dzieciakami kiedy to psa trzymam na krótko, aby cudem uniknąć ugryzienia dziecka, a matka nic sobie z tego nie robi... -.- a zwrócenie uwagi to ostra zmiana zdań -.-'.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję Ci i życzę aby ten okres tolleroweo buntu szybko minął. Ja się jednak czasem cieszę, że moje psy już dawno dorosły :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiałam się przy punkcie 5. :) Przeciwieństwo mojej Klary, ktora ubóstwia tylko tych,których zna (ma 22 miesiące).

    OdpowiedzUsuń
  6. Super zdjęcie i bardzo ciekawie napisany post! Cóż, każdy musi się trochę wyszaleć :) Ach, gdyby moja Zula choć tolerowała obcych to by dopiero była rozkosz! A tak, pokazuje zęby i hyc... już jej nie ma

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam jeszcze pytanie - jak zrobiłaś ruchomy nagłówek?

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja suka okres buntu przechodziła w wieku 6-ciou miesięcy. Miałam ochotę ją przywiązać do drzewa i wrócić sama do domu jak gdyby nigdy nie i wrócić jak się ogarnie -_- Teraz jest już całkiem fajnie i super nam się pracuje, bo buntowanie u niej nie potrwało długo - nie pozwoliłam jej na to.

    Również mam problem z "ciumkajacymi" ludxmi. Rozumiem mały kundelek, ślicznie wyglądający Toller, no ale do ONka mogli by mieć już jakiś respekt.. Nie, weźmie Ci taki i zacznie wołać mi psa, gdy ja ją wołam - Boshe pobłogosław !
    Na szczęście przezwyciężyliśmy to i Santa biegnie do mnie, nie do obcego.

    OdpowiedzUsuń
  9. dziękuję Ci bardzo za notki tego typu <3 dzięki nim mogę przygotować psychicznie na to, co mnie czeka za kilka lat xdd

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety, ten okres każdy psiak musi przejść. W sumie, dla niego to radość i nowość, gorzej dla właściciela, który wtedy musi szczególnie na niego uważać oraz uzbroić się w cierpliwość i w silne ręce na spacerze, by utrzymać takiego ciągnącego ,,konia" :D Mimo takich wad i niedogonień, Frygo pewnie jest świetnym przyjacielem :) Życzę, by dorastanie przebiegało coraz łagodniej, powodzenia :)
    Podrwiwam.

    OdpowiedzUsuń
  11. cudny wpis! Po pierwsze świetnie napisany, po drugie - nieco mnie uspokoił, bo już myślałam, że tylko ja tak mam z Drakkarem :) Wprawdzie springerro ma dopiero 9 miesięcy, ale bunt mamy w pełni. Może nie wydaje tollerowych dźwięków, ale zupełnie nie interesuje go moja koncepcja, że nie z każdym pieskiem trzeba się przywitać. Ostatni punkt też nie jest jakimś wielkim problemem, bo jednak Drak nauczył się obcych ludzi nie zaczepiać, z niewielkimi wyjątkami. Mamy za to przebłyski instynktu, bo ignorowane dotąd (ileż ja się nawzmacniałam spokojnego przechodzenia koło ptactwa...) kaczki stały się nagle niezwykle atrakcyjne. Gamoń wpada między nie z dziką radością i satysfakcją, a że od znajomej goldenki nauczył się (niestety) włażenia na lód, to tylko czekam kiedy się skąpie w lodowatej wodzie...
    Dobrze, że sporo osób, które spotykamy na spacerach wykazuje zrozumienie dla wieku dorastania, kiedy Drakkar znienacka atakuje ich psy dzikim zaproszeniem do zabawy...

    OdpowiedzUsuń